Bełkot

 

 

 

    Pewnie przejawiam jeszcze resztki świadomości, pewnie tak, mając świadomość, że wydobywam z siebie już tylko ten bełkot, depresyjnego pisania. Ani mi żal, ani się nie wstydzę, trochę się tylko boję, że wydobywa się ze mnie ten bełkot. Bardzo mi przykro, że wylewa się on ze mnie, bo ktoś to przecież niechcący przeczyta, ktoś się tym zatruje. Bełkot się ze mnie wylewa, strugą nieprzebraną, nie mogę tego powstrzymać. Depresja mieli mi mózg, jak rzeźnik maszynką do mięsa mieli kawałki biednej wieprzowiny. Bełkot swych myśli przelewam na papier, rzygam nimi i jęczę. Kiedyś myślałem, że dopóki piszę to żyję, dzisiaj odarła mnie ona z tej ostatniej, mojej naiwnej nadziei. Dzisiaj dotarło do mnie, że to już jest bełkot. To nie pisanie, to depresja, indukcja bełkotu. Dużo bełkotu, jeszcze więcej bełkotu. Proszę, nie czytajcie, ocalcie mnie od tego bełkotu.

 

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R