Andrzej Janas
Child in Time
Wracałem z Leska, pozałatwiałem kilka doczesnych spraw w mieście powiatowym, do którego żywię sentyment z racji tego, że uczęszczałem do leskiego liceum. Zapewne nie jest to chlubą dla tej szacownej instytucji. Cóż, stało się. Jakby wiedzieli, co ze mnie wyrośnie, to by mnie nie przyjęli. Przed mostem, na rzece San – rzece moich wspomnień – zauważyłem obywatela Karingtona, palącego papierosa i wpatrzonego w szarą listopadową dal. Zahamowałem i pytam:
-Dlaczego nie zatrzymujesz?
-Nie poznałem Twojego samochodu. - odpowiada.
-A mnie kurwa poznajesz? Pakuj się.
Podróżujemy razem. W Zahoczewiu, mijając dom Andrzeja pytam:
-Nie wiesz co z nim? Słyszałem, że chorował.
-Zmarł jesienią. Będzie ze dwa miesiące temu. - odpowiada Karington.
Trzepnęło mną. Przeraziłem się. Andrzej – utalentowany rzeźbiarz amator, budowlaniec, miłośnik Depp Purple i Led Zeppelin. To on na początku istnienia Siekiery wdrażał mnie w klasykę rocka, teksty piosenek, tytuły i wykonawców. Pięć popielniczek na barze to jego dzieło. Diabeł z rogami na głównej sali, diabeł z wężami i diabeł autoportret mistrza, wiszący nad fotelem za barem. Andrzeju, dziękuję Ci za poświęcony mi czas, za pomoc w budowie domu na Horbie, za Twoją obecność w moim świecie. Łagodnej podróży i bądź łaskaw zaczekać chwilę na nas. Dla Ciebie zawsze „Child in Time” ilekroć puścimy w Siekierezadzie, tylko dla Ciebie.
R