Życie zawsze kopnie cię w dupę, tak
niespodzianie
Kontroluję sobie swoje życie,
przynajmniej tak mi się wydaje. Rano wypuszczam gang kotów: pierwszy kot Kazek,
za nim na siłę kotkę Szarą, a na dokładkę kota Kulkę. A później siebie
wypuszczam z domu. Karmię konie, noszę opał i ruszam do Siekiery zgarnąć śnieg
z dachu w garażu, bo nie wiem na jaką nośność zaprojektował je inżynier Pająk.
W nocy nasypało się z niebios prawie pół metra tego towaru. Kilka godzin na tę
pracę poświęcam i zadowolony, że tak super sobie kontroluję moje istnienie
wracam do domu, a tam wita mnie śmierć dwóch pięknych rybek zwanych bocjami. Pech chciał, że wyłączyli światło, bo walczyli z
powalonymi na linię energetyczne drzewami i chuj strzelił te rybki z braku tlenu. Umarły tak, jak żyły –
przytulone do siebie leżąc na boku. Życie zawsze kopie cię w dupę tak
niespodzianie, może dlatego jest takie piękne, bo nie ma nad nim żadnej
kontroli – tak toczy się samo, a niby ten Nibybóg dał
nam niby wolną wolę.
R