Zbyszek dobrze mnie wyczuł
Początek lutego, idę do pracy, leje deszcz. Na szarym niebie wisi zamiast słońca prasa hydrauliczna, która dusi moją wieś i mnie przyciska straszliwie. Ledwie dźwigam tą swoją pieprzoną depresję, przemykam chyłkiem przestraszony swoim istnieniem, przerażony swoim życiem. Mijam Zbyszka Drogowca, stoi po drugiej stronie drogi jak ten dumny posąg Juliusza Cezara, patrzy na mnie i mówi:
-Rafał, co mnie tak unikasz?
Dźgnął mnie prawdą w serce. Unikam, bo jak dołożę sobie jeszcze odrobinę jego smutku, to tego już nie uniosę i padnę w to błoto jak robak nędzny.
-Dobrze mnie wyczuł.. - mówię do siebie i pcham dalej tą swoją jebaną depresję.
R