O śmiertelności ludzkiej w małej wiosce II

 

Kiedyś było piękniej – umarli mogli mieszkać te ostatnie dni przed podróżą w swych domach, mogli wyśnić swoje ostatnie sny w tych ścianach, gdzie żyli. Trumna spoczywała na solidnym stole, wokół krzesła dla żałobników - umarły żeglował na granicy światów, pozostawiając balast swego istnienia rodzinie i swej wiosce. W dzień pochówku dźwigano tą małą łódź i wynoszono na dwór, wcześniej stukając po trzykroć w próg domu na pożegnanie. Jeden z żałobników przewracał stół i krzesła, by śmierć pozbawić swego warsztatu i, by nie zasiadła w tym domostwie na dłużej. Piękny stary obyczaj. Po moim zgonie też tak uczyńcie - przewróćcie wszystko, co ustawiłem, wszystkie ławy, stoły, krzesła – nie chcę, żeby ona w tej pięknej wsi na dłużej przeze mnie zagościła. Jeśli będzie się wściekała, powiedzcie, że ja tak chciałem, że był to mój testament, by nikt już w tej wsi nie umarł.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R