Jezus nie zamienia już wody w wino
Dwie plagi egipskie niszczą naszą
wieś: pierwsza to nic nie robienie, a druga to nic nie picie. Zerowym
nosicielem wirusa nic nie robienia jest Marek Co Nie Robi Nic - od niego
zainfekowało się większość wsi, a zerowym nosicielem nic nie picia jest Wojtek
Stolarz Podłogowy - od niego zainfekował się Jacek, Baflo,
Tadek i nie uwierzycie sami... Jezus! Nie ten z Betlejem, a ten z Wołomina koło
Tłuszcza. Te dwa nowe zjawiska rozpierdalają całą harmonię struktury naszej
wsi. Wiadomo, jak się spotykali tacy co nie robią nic, to szli się napić, albo
jak się już napili, to szli na tory nie robić nic i wszystko działało, a teraz
co? Chaos kurwa. Hades i Sedes na jednym koniu apokalipsy przez wieś naszą
jadą. Koledzy Jezusa (czyt. Apostołowie) są niepocieszeni z tego, że on się już
nie krzyżuje, odczytują mu to za słabość i co rusz podsuwają mu czarki
napełnione wodą z ponurą prośbą:
-No zmień chuju w wino! Nie wygłupiaj się, no
zmień i napij się z nami!
A Jezus niewzruszony, jako na tej ikonie w
Konstantynopolu groźnym wzrokiem niemo odmawia. Dzięki innemu dobremu bogu
Bachusowi, który próbuje zachować równowagę został przysłany do wsi w
zastępstwie Jezusa heros Burek, który przybił gwoździa na ławie, moszcząc swe
oblicze w miękkiej skórze po golonce, jak za dawnych pięknych czasów, a kumpel
jego zastygł między stolikami, jak żelatyna w wieprzowej galaretce, z trudem
wyciągnęliśmy go za nogi. No cóż Ciśnianie, jak
mawiał wujek Froda Bagginsa
– świat się zmienia...
R