Fudżis albo Baflo
Fudżis albo Baflo - tyle nam
się ostało. Wszyscy, którzy stanowili podporę naszego ciśniańskiego
świata pomarli i jak mawia Misiek: „Teraz już nie ma kim jebać” przy wszelakich
pracach, gdzie myślenie nie jest bynajmniej najważniejszym czynnikiem
selektywnym. Nieodżałowany Mietek, na którego można było zawsze liczyć zamarzł
sobie błogo przy chałupie Darka. Andrzej Motyl w więzieniu liczy kraty, Janek
Raper wymienił całą swoją krew na substancję i serce nie pociągnęło. Teraz Fudżis albo Baflo - tyle nam się
ostało.
Początek października, nad naszą wsią błękitna
szmata niebios rozpostarta, a na drzewach pięknie wiszą suche kolorowe liście.
Żurawie już odleciały wbijając nam w serca sztylet pożegnania, a ja potrzebuję
zalać mały fundament. Zjechałem z góry Horb swym
olśniewającym Dodgem Command
Car i patroluję wieś. Nic kurwa i nikogo nie spotykam, zrezygnowany wracam i ku
mojej wielkiej radości spostrzegam siedzącego na ławce przy sklepie bafla spożywającego piwo bezalkoholowe. Pakuję go prawie na
siłę do oficerskiej limuzyny i roztaczam przed nim świetlistą wizję:
-Bafluś, podłączymy
sobie piękną pomarańczową betoniarkę, pomieszamy trochę żwirek z cementem,
będzie fajnie, zobaczysz! Niczego nie będziesz żałował.
Baflo próbował się wymigać Dzidkiem, że niby czeka na
niego.
-Poczeka, on jest cierpliwy jak tarantula w
zasadzce. Nie desperuj Bafluś, chwila moment i
odwiozę cię z powrotem.
Wpełzliśmy na górę Horb, uruchomiłem sprzęt mieszający i akcja – zrobiło się z
tego trzynaście betoniarek. Baflo dał radę, machał
łopatą jak pojebany i wypił przy tym tylko jedno piwo bezalkoholowe. Robota
skończona, odwożę pana pomocnika na dół, a wracając rozmyślam o Mietku
Nożowniku, z którym takie prace były ekstazą dla duszy. Mietek to była jakość
sama w sobie i ten jego cudowny optymistyczny pesymizm, i ten jego bezbrzeżny
smutek w oczach. Mietek był jak te rudbekie nagie, tylko on zakwitał pięknem
błyskawicznym i jeszcze szybciej wiądł, jakby już podczas kwitnienia opadały mu
żółte płatki szaleństwa. Baflo w gruncie rzeczy jest
optymistą, jego optymizm polegał na tym, że w każdym momencie jest święcie
przekonany, że uda mu się spierdolić z roboty.
Całe dzisiejsze zamieszanie przez Fudżisa, który się umówił do roboty i nie przyszedł, oj coraz
częściej mu się to zdarza.
No i chuj, Fudżis albo
Baflo - tyle nam się ostało...
R