Balet rzeźników
Oglądam ciekawy film poszatkowany reklamami. W
pierwszej balet rzeźników reklamuje dużą mięsną korporację, tańcują w białych
rzeźnych uniformach sterylnie czystych, a gdzież podziała się krew zabijanych
zwierząt? Śpiewają o szynce i kiszce, a gdzie kwik zarzynanych świń i charkot
wykrwawianych bydląt? Prawie jak jezioro łabędzie, tylko takie jezioro krwi.
Już nie oglądam ciekawego filmu, a w milczeniu zastanawiam się czy nasz świat
ma normalne podstawy. Po kilku dniach znowu ryzykuję i siadam przed urządzeniem
przekazującym ludzką głupotę na odległość. Tym razem program o rzeźniku
buddyście, który jak sam twierdzi żywi wielki szacunek do ubijanych w swojej
rzeźni zwierząt.
Kurwa, to chyba jakiś pojebany sen... A na
koniec przemawia prezydent Donald, wykonując groteskowe gesty palcami, jak ten
jowialny gość z reklamy wegety.
Balet rzeźników tańcuje po świecie, że hej.
R