Zakaz – dobra rzecz

 

Młody Aleksis z Habkowiec ma zakaz jeszcze sprzed kilku lat. Przez pomyłkę Róża niezapoznana z aktualną listą przestępców przeoczyła go na majówce w tłumach konsumentów. Młody Aleksis należy do takich petentów, że jak już jest, to znaczy, że będzie też chujnia.

Przed barem grupa turystów załatwiała między sobą jakieś emocjonalne porachunki, Aleksis z urzędu się wmieszał i na dzień dobry obił ryje dwóm kolesiom na sino i rumiano. Nie było to trudne zadanie, bo ci koncentrowali się jedynie na tym, by ustać na nogach. Ucierpiał na tym też Miro, który chciał polubownie załatwić problem negocjując zawarcie ugody z laską z tamtego towarzystwa, która na pierwsze sformułowanie Mira, zaczynające się od dwóch wyrazów: „Słuchaj koleżanko...”, przerwała wypowiedź i przypierdoliła mu w buzię z pięści, czyniąc przy tym uwagę dotyczącą kindersztuby, że brudzia nie pili i nie są „na ty”. I chuj, na drugi dzień policja i następna sprawa, a jeszcze jedna z Klepkiem się nie skończyła.

A ty Aleksis, powtarzam: zakaz dopóty, dopóki nie zobaczysz na wsi klepsydry z moim imieniem i nazwiskiem, a później, jak już sobie chcą następcy po mnie, to niech oni się dalej wkurwiają.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R