Wypał
miłości
Płoną
kości płoną ości
A
ja tutaj taki samotny na wypale miłości
Szturcham
drągiem ciało w piecu
Bo
coś słabo się kopci
I
płaczę, bo są tylko cztery pory miłości
O
jaki ja biedny i samotny na tym wypale miłości
Pora
pierwsza wiosną się uczyniła
Znalazłem
ją w lesie całkiem świeżą
Do
baraku przywlokłem i utonąłem w miłości
A
oczy miała ciągle otwarte i nigdy nie mrugała
Opowiadałem
jej jak drewno palę w piecach
I
jaki jestem samotny
A
ona płakała
Płoną
kości płoną ości
A
ja tutaj taki samotny na wypale miłości
Pora
druga latem nadeszła
Nasza
miłość kwitła
Tuliłem
ją w żółtych rudbekiach
I
smarowałem miodem, bo to podobno konserwuje
Wierzbówkami
okładałem, bo muchy to precz odpędza
A
ona oczy miała otwarte i wciąż mnie słuchała
Płoną
kości płoną ości
A
ja tutaj taki samotny na wypale miłości
Porę
trzecią jesień zwlokła
Coś
złego w naszym związku się porobiło
Ona
gnić zaczęła naszą miłość zdradziła
Robaki
brzydkie w swym ciele hodowała
Tłumaczyłem
i prosiłem, a ona nie przestała
Płoną
kości płoną ości
A
ja tutaj taki samotny na wypale miłości
Czwarta
pora właśnie teraz zimą trwa
Palę
ją w tym piecu
Należycie
przełożyłem drewnem bukowym i olchowym
I
ono tak pięknie się tli
Płoną
kości płoną ości
A
ja tutaj taki samotny na wypale miłości
R