Matka Boska Pszczela

 

Przejeżdżając na rowerze obok posesji Mikołaja zauważyłem, że przy płocie poczynił jakąś inwestycję budowlaną. Ilekroć kręciłem tamtędy dostrzegałem postępy prac. W końcu dzieło się dokonało i ujrzałem miłą budowlę kapliczkowatego kształtu, pomyślałem sobie: „O TAK! Z wiekiem Mikołaj postanowił dokonać obrachunku sumienia i ufundował kapliczkę Matki Boskiej Pszczelej (Mikołaj jest pszczelarzem)”.

Pewnej niedzieli mówię do rodziny:

-Zbierajcie się i ruszajmy na konsekrację nowej kapliczki we wsi, spójrzmy każdy w swoje sumienia, pomódlmy się trochę o zdrowie, a trochę o rozum, uświetnijmy naszą obecnością to nowe miejsce kultu!

Dotarliśmy z pielgrzymką i oto klęczymy już przed kapliczką Matki Boskiej Pszczelej. Spoglądam w jej kierunku i zamiast figury widzę podwójne drzwiczki, podnoszę się i otwieram je byśmy spojrzeli w najświętsze oblicze Matki Boskiej od Pszczoły, a tu - o zgrozo! Na kijach leszczynowych wiszą pęta kiełbas, dwie szynki i tłusty boczek. O żeż Mikołaju! To ty złotego cielca tutaj czcisz w tej kaplicy? Przepraszam, w tej wędzarni?!

-O zgrozo ludu bogobojny! Powstań z kolan! - przemawiam do rodziny.

I zmywamy się jak Żydzi z Egiptu, a po kryjomu jeszcze ułamałem takie dwadzieścia centymetrów wędliny. Nadkąszam po drodze i czuję na sobie karcący wzrok rodziny.

-No co, dobrze uwędzona – na jałowcu i w zimnym dymie... - chwalę zdolności fundatora tej kapliczki, tej wędzarni miłej.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R