Mały
zeszyt
Skończył mi się kolejny duży zeszyt, w jakim
zazwyczaj sobie piszę i w jakim mieszczą się życia i śmierci istot z mojej wsi.
A że stało się to w niedzielę, to duży sklep był nieczynny i musiałem wsiąść
sobie mały zeszyt, który znalazłem w swojej graciarni. Myślałem, że ten mały
format pomieści te wczesnowiosenne wielkie wydarzenia w naszej małej wsi:
kwitnienie zawilców, cebulic, żywców, pierwiosnków, poranne kwilenie ptaków,
szelest baflowych podeszew trących o bruk ciśniański, Fudżisa rozpijanie
wina prostego za „Witkiem”... i gdy już prawie się przekonałem i uwierzyłem w
pojemność małego zeszytu, to odszedł od nas leśniczy Edek Marszałek, a za
chwilę Piotruś Furs. Trudno by te śmierci pomieścić by
się miały w małym zeszycie. Zszedłem przeto w poniedziałek z góry Horb i zakupiłem duży zeszyt. Utwierdziłem się przy tym, że
nasza piękna mała wieś i piękne istoty ją zamieszkujące pomieścić się mogą
jedynie w wielkim formacie - w formacie życia i śmierci.
R