Jarzębina czerwona
Patrzę na grona jeszcze niewyszkarłacone
i nie mogę się zdecydować czy czekać aż to się stanie, czy przyjąć ten dogmat,
że będą krwiście czerwone i ruszać dalej. Pod jarzębiną kwitnące dzikie róże,
których płatki drżące, jak Prousta dziewcząt zakwitających cienie malują na
wietrze, rudbekie nagie wabią ścieżkami słońca. Mężczyźni nie mogą się
zdecydować czy uśmiercić, czy uwolnić do wody złowionego szczupaka. Błękit
nieba utonął w sztucznym Soliny jeziorze, bo niczym jest on i z niczego
powstaje, ale w ten słoneczny dzień udaje mu się to fałszerstwo Gide'a – wszyscy myślimy przez chwilę, że jest wodą. Tnę
kajakiem ten twór pomieszany, zostawiam na nim swój podpis – kaligrafuję go
niebieskimi wiosłami. Śnięta ryba spłynęła z płótna Dalego i patrzy na mnie żywym
jeszcze okiem. Miesza mi się rzeczywistość z fantazją, narkotyczne zapachy
koszonych łąk Rajskiego zalewają dolinę podsycając jeszcze to zagubienie. By
nie rozpuścić się w tym chaosie częściej spoglądam na jarzębinę – patrzę na
grona jeszcze niewyszkarłacone i nie mogę się
zdecydować czy czekać aż to się stanie, czy przyjąć ten dogmat, że będą
krwiście czerwone i ruszać dalej...
R