Coś jest chyba nie tak z tym światem

 

Coraz bardziej przerażają mnie supermarkety. Patrzę na nas wszystkich tam zgromadzonych w tej świątyni materii i zastanawiam się do czego my się tutaj modlimy. Czy do tych setek lamp wiszących na suficie? Czy do tych tysięcy przedmiotów na półkach? Mijamy się obojętnie, skoncentrowani na własnych sprawach, nie widzimy się, tylko żądamy i wymagamy, bo przecież płacimy. Karty kredytowe i gotówka dają nam chwilowe poczucie sprawczej mocy, wyrafinowana organizacja społeczna mieli nas na drobne, jak piekielne młyny.

Coś jest chyba nie tak z tym światem. Patrzę na nas wszystkich, wiernych materii, zgromadzonych w galerii handlowej i zastanawiam się do czego my się tutaj modlimy. Czy do tych setek szmat ze snobistycznym logiem, podziwianym przez przechodniów, czy do tych wód pachnących na zestresowanych ciałach? Czegóż to są świątynie i cóż się w nich głosi? Jestem przerażony tym cudownym kolorowym światem. W szklanych wystawach witraże ułożone z pożądania, chciwości i bogactwa.

Coś jest chyba nie tak z tym światem – pulsuje mi ta myśl trwożna.

Ja nie oceniam i nie ganię, bo sam w tej świątyni uczestniczę w celebrowaniu mszy zachłanności. Ja mam tylko taką malutką wątpliwość, że coś jest chyba nie tak z tym światem. My się już nie modlimy o dobrostan powszechny ludzkości, my pożądamy bogactwa – każdy indywidualnie na swój prywatny sposób.

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R