Przygody Janusza

 

 

          Janusz napierdala bez miłosierdzia. Niebezpiecznie wisi na stołku barowym. Próbuję wynieść go na zewnątrz, ale przelewa mi się w ramionach, jak nadęty balon. W końcu pomaga mi jakiś Samarytanin i desantujemy go na schodach, gdzie pacjent zalega jak jakiś barbapapa. Po pół godzinie sprawdzam, czy obiekt jest stabilny. Leży tam nadal tamując przejście. By się z nim nie naciągać drę się:

-Telewizja przyjechała, będą filmować pijaków!

Janusz zebrał się i spierdala na czworakach.

-Kurwa jednak zależy mu na image'u! - mówi stojący obok Homer.

Janusz zmył się w krzaki, a cała Siekierezada popierdala w ciemną noc jak ten piekielny parowóz napędzany ludzką energią.

Około pierwszej w nocy Filip otrzymuje rozpaczliwy SMS o treści: „Ratuj, obdzwoniłem wszystkich, tylko ty jesteś we wsi trzeźwy, bo pracujesz. Przyjedź po mnie, jestem na przystanku w Iwoniczu”. Zastanawiamy się przez chwilę o co kurwa chodzi. Zazwyczaj to kuracjusze jadą do nas z Iwonicza, ale Janusz jest ekscentrykiem i może zabrał się z nimi w drugą stronę. Następny SMS wszystko wytłumaczył: „Ratuj, zabrali mnie na izbę wytrzeźwień, jestem bez grosza, nie mam czym wrócić. Koczuję na przystanku”.

I z przygód Janusza byłoby tyle na dzień dzisiejszy, bo udaliśmy się wszyscy na spoczynek pierdoląc januszowe problemy, a on dopiero późnym popołudniem dotarł do wsi pokazując nam rozległą szramę na ryju:

-Przyjebali mi pałą, bo ich kopałem.

-To na chuj jeździsz do sanatorium jak tam biją? - odpowiedziałem.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R