Żonkile Grześka Ochałka
W czasach kiedy Grzesiek posiadał jeszcze swoje istnienie, przebywałem na jego podwórku w jakiejś praktycznej sprawie. Na skarpie przy domu zauważyłem kwitnące słoneczną barwą łany żonkili. Zapytałem się właściciela tej kwietnej łączki:
- Czy mógłbym wykopać kila kęp?
- Bierz ile chcesz – odpowiedział.
Wykopałem, przewiozłem i przesadziłem obok swojego domostwa. Nigdy nie wydały kwiatów i chyba nie dlatego, że Grzesiek się powiesił, a może i dlatego, że niezręcznie im świecić tą słoneczną barwą skoro ich pan spoczywa w mrokach ziemi. Po kilku latach od odejścia Grześka, patrzę jak zielone łodygi przebijają się spod śniegu i mówię do nich:
- Może byście w tym roku zrobiły wyjątek i zaświeciły swym kwitnieniem, może dość już tej żałoby.
R