Wymieniłem głowiczki Bieniasa
Ilekroć odkręcałem kran w kuchni, nie omieszkałem powiedzieć sobie magiczną formułę: „O kurwa, Bienias!”. Później stało się to już nieodzownym rytuałem, gdy je też zakręcałem. Kto niewtajemniczony, to przypominam, że lat temu kilka wstecz inżynier Bienias wymienił te głowiczki w kranie i udusił parę szczupaków. Jeśli chodzi o ryby, to przyczyna ich zgonu jest stwierdzona – Bienias nie dostarczył im tlenu, a jeśli chodzi o te głowiczki, to Bienias nie rozpoznał, że mają podwójny gwint, na pierwszym trzymają się w kranie, a na drugim nakręcone są maskownice. Tychże ostatnich, reprezentując ponadczasowy kunszt inżynierii mistrz nie rozeznał i wstawił głowiczki jednogwintowe. W związku z tym metalowe maskownice przy każdym odkręcaniu, bądź zakręcaniu dzwoniły jak dzwon w ciśniańskim kościele. Mogłem je wprawdzie wymienić wcześniej, ale nie chciałem zatracić tej wyjątkowej więzi, którą nabyłem z inżynierem Bieniasem i dzięki któremu odkryłem, że można postrzegać świat zupełnie inaczej niż postrzega go większość fachowców budowlanych. Dzisiaj wymieniłem te głowiczki tylko, dlatego, że oprócz ich dzwonienia słyszało się w chałupie, co rusz to błogosławieństwo: „Kurwa, Bienias...” - i to nie tylko w moim wydaniu.
R