Wstęp do moich snów
Stojąc w listopadowy dzień nad mogiłą Piotra Francuza pytam rzucając na głos trzy słowa:
- O czym śniłeś człowieku?
I gdybym nie znał odpowiedzi byłoby mi jeszcze smutniej niż jest mi teraz pod tymi bezlistnymi lipami, pod tym szarym niebem. Ale dzięki Bogom zadałem sobie trud, by spróbować pojąc o czym śnił Piotr i do dzisiaj mam w sercu tą łagodność, którą w nim odnalazłem i do dzisiaj pamiętam jak w zimowy wieczór ten stary człowiek, będąc ostatnim klientem długo jeszcze siedział, odziany w swój archaiczny paltot i ćmił w mroku papierosa, po czym wstał i rzekł:
- To ja już sobie pójdę.
Wyszedł z ciepłego pomieszczenia w styczniową zadymkę, wyszedł i nigdy już nie wrócił, bo skończył się jego sen o istnieniu.
Życie jest właśnie takie, przychodzisz i wychodzisz.
Jasiek Zubow też tak uczynił, urządził sobie stypę w Siekierezadzie, sam osobiście w niej uczestnicząc i wyszedł ze swoich snów z flaszką denaturatu w kieszeni. W dwóch częściach „Opowieści Siekierezady” opisałem sny tych właśnie „Przedwiecznych”, którzy śnili w sposób dzisiaj już legendarny, jawią nam się jako herosi w połowie tylko śmiertelni, dzisiaj przyszło mi opisywać sny pokolenia drugiego rzutu – Mietka Nożownika, Bafla, Janka Rapera, Andrzeja Motyla i innych. Ich możecie jeszcze dotknąć własnymi dłońmi. Mam zamiar uwiecznić jeszcze sny naszych dzieci – trzeciego pokolenia, a wszystko to na jednej scenie bieszczadzkiego teatru, gdzie istoty śnią w scenografii nieskończonego piękna i w tym wszystkim przeplata się też mój osobisty sen o Bieszczadach, przepojony szaloną i histeryczną miłością nieznającą granic do miejsca i czasu, w którym dzieją się moje sny (zapewne średniowieczni uczeni byliby ze mnie dumni, bo cały czas twierdzę, że wszystko obraca się wokół Cisnej i Siekierezady). Oto wyśniłem sobie taki sen, by ułatwić Wam odpowiedź na pytanie, które zadacie, gdy staniecie nad moją mogiłą:
-O czym śniłeś człowieku…?
R