Ty głupi chuju


Idę do dużego sklepu, połowa stycznia. Mży ciepłym deszczem, śnieg znika centymetr po centymetrze, zza rogu wychodzi na mnie Marek Co Nie Robi Nic. Mówię doń na przywitanie:

- Cześć Marek, dawno Cię nie widziałem, myślałem, że już umarłeś.

Markowi wyraźnie nie spodobał się ten żart, zaiskrzył oczami i jąkając się sklecił z wysiłkiem:

- Ty głupi chuju!

Pożegnałem się z nim tymi oto słowami:

- Marek, na starość zrobiłeś się jakiś taki zapalczywy.

A Marek powtórzył konsekwentnie:

- Ty głupi chuju.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R