Trzech Jeźdźców Apokalipsy i Reksio – taki piesek malutki

 

 

Chodor przejebał już prawie całe swoje życie, bardzo się przy tym napracował. Uroczyście przepił mieszkanie po rodzicach, zamieniając je na plastikową przyczepę samochodową. Przepił wątrobę wraz z trzustką, wypalił trzy czwarte płuc, a później je wykaszlał. Mózg swój zakonserwował już za życia w formalinie alkoholu. Idąc w zimowy październikowy poranek do pracy zauważyłem jak o świtaniu porannego budzenia się świata Chodor czyta książkę pod drewnianą wiatą, być może tam jest cieplej niż w jego plastikowej przyczepie, którą ma na własność jako ruchomość nieruchomą. Został dyscyplinarnie zwolniony przez pracodawcę Tadka na okres zimnych dni, ale jak będzie się łasił i upokarzał, to na ciepłe dni znowu zostanie przyjęty. Jest tylko jedno ale - jeśli do tego czasu dociągnie.

Mietek Nożownik przejebał już skutecznie prawie całe swe życie, jakoś ciągle ma tendencję do samozapłonu – po prostu pali się. Jakoś ten ogień za nim lezie i pełza. Może został spłodzony przy piecu, albo ognisku, może ogień to brat Mietka, albo piekło za nim idzie... piekło jego dzieciństwa. Wracam na rowerze z codziennego objazdu moich krain, Mietek siedzi na schodach starej pożydowskiej karczmy o pięknym, zapomnianym imieniu Sommera. Zatrzymuję się i diagnozuję jego stan: jest najebany, ryj mu się krzywi w charakterystyczny sposób, chwalę mu się:

-Wracam z Terki, wracam stamtąd skąd Pan Mietek pochodzi, to Wasza ojczyzna!

Mietek potakuje głową, bo słowa mu już z gęby nie wychodzą, po czym podnosi z ziemi dwa wina i sylabizuje:

-Na noc mam, na noc, bo w no-cy naj-go-rzej..

Żegnam się z nim i dobrze wiem dlaczego w nocy mu najgorzej – bo w ciemnościach widzi zbliżające się doń piekło.

Pająk przejebał już prawie całe swoje życie, na pewno zdobył już dziesiąty stopień kamikaze i komplet sprawności skauta-alkoholika. W tym sezonie piastował zaszczytne stanowisko kierownika zakładów mięsnych na Dołżycy, to jest też taka przenośnia, bo Pająk całe życie tkwi w swojej rzeźni. Mieli tam codziennie swój mózg w maszynce do mięsa i napycha swoje szalone myśli w kiszki tworząc z nich psychodeliczne wyroby kiełbasiane i pasztetowe. W zimny październikowy dzień Pająk tkwi w ciemnościach przed dużym sklepem, został zwolniony z etatu, zawsze tak kończy – zbliża się do ludzi jak zbity bies, a później gryzie i tym razem też realizuje swój schemat – bluzga na byłego pracodawcę i złorzeczy. Staszek Góral zawsze powtarzał sentencję: „Pająk to świnia”. Przykro mi to stwierdzić, ale ta analiza psychologiczna jest bliska prawdy.

Za tymi Trzema Jeźdźcami Apokalipsy galopującymi przez swe życie, truchcikiem biegnie na krótkich łapkach mały piesek Reksio - wiecznie rozszczekany, a na imię temu Reksiu jest Bafluś.

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R