Tłusty czwartek
Czwartego lutego skuło lodem naszą wieś na podobieństwo wielkiej, porcelanowej misy. O świcie znaleźli martwego Janka, który wydał swe istnienie w niebiosa do tej zbiorowej przechowalni dusz. Na wsi dyskutują żywi:
- No umarł biedak, a mógł jeszcze pociągnąć ładnych parę lat, w porządku był gość - przytakują koledzy od substancji.
Adam Oleksy mówi z przejęciem:
- Idę do niego do kaplicy, bo już go przywieźli.
Dwa dni jeszcze Janek niby żyje w naszej zbiorowej, wiejskiej świadomości, a później do matki ziemi przyjmują go ciśniańskie, cmentarne lipy. W ten tłusty czwartek pochłonęliśmy słodycz pączków i tę śmierć Jankową, ot tak zwyczajnie jak sznuruje się buty, albo rąbie drewno. Kilka dni po pochówku nad wieś naszą od Honu przygalopowały szalone wichry jak tabuny spłoszonych koni i rozdmuchały na wszystkie strony pył ułudy Jankowego istnienia i nie mi sądzić czy poradził on sobie ze swoim żywotem czy też nie, mój obowiązek wywiesić tę klepsydrę "4 lutego 2016 Janek Kozubek opuścił naszą wieś".
R