Świat w płomieniach jesieni


Ostatni dzień września Bieszczady zaczynają płonąć barwami, stoki gór przyoblekają żółte i czerwone szaty, nęcą mnie te kolory jak światło nęci motyle nocy. Siadam na rower i kręcę w to piękno, mój umysł rejestruje szczegóły - salamandra niezgrabnie pełzająca po żwirowej drodze, dzika gruszka leżąca na poboczu, cudownie przebarwiony jaworowy liść, kamień omszały wystający z potoku przypominający prehistorycznego stwora. Z tych szczegółów komponuję sobie całość otaczającego mnie świata i mam świadomość, że inna istota wyłowiłaby z tego morza wrażeń zupełnie inny świat i na czym innym skupiłaby uwagę. Kręcę na rowerze i mam to poczucie błahości swego istnienia, mijam to co było, sunę w tym co jest i nieuchronnie zmierzam do tego co będzie. Piękny jest ten świat w płomieniach jesieni.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R