Starcie
tytanów
Niedzielny spokojny wieczór w Siekierze. Nasi
obywatele siedzą przy barze, a kilka sztuk turystów na sali rogatej. W kąciku
lustrzanym Janusz przysypia bądź medytuje nad istotną kwestią: czy już czas na
odwyk, czy jeszcze nie. Baflo kelneruje,
wstrzemięźliwie kelneruje – tylko wtedy, gdy czuje mój karcący wzrok na swych
plecach. Już prawie kończymy, wszystko płynie tak sennie i leniwie jak woda w
kiblu, kiedy nagle Baflo chwyta za klapy Janusza,
szamocą się i wypadają przez drzwi na korytarz. Walą się na glebę i ostatecznie
Janusz przemaga Bafla swą masą. Po chwili podnoszą
się jak gdyby nic i wracają do środka. Janusz znów zastyga w swej katatonii, a Baflo trochę kelneruje. Na pytanie Filipa kto wygrał, Baflo z dumą odpowiada:
-A
nie widzieliście? Ja!
Filip
podnosi z ziemi kluczyki od januszowego pick-upa i
chowa na zapleczu, ale to jedynie taki drobiazg, że Janusz po pijaku je zgubił,
bo jakże to się ma do jego całego zagubionego stnienia.
R