Sejf


Tak, zdecydowanie muszę to przyznać - koleguję się z byle kim, zamiast wyselekcjonować swoich znajomych pod względem sprawności intelektualnej, pozytywnych przymiotów charakteru, aparycji to ja przyjaźnię się z Mietkiem Nożownikiem, Nowakiem, Jankiem Raperem, Jezusem, Kamilą z Kalisza, Kobyłą z Kalisza (tej niezupełnie jestem pewien, bo wzrok ma jak bazyliszek jakby cię chciała nim zajebać, po chwilowej wymianie spojrzeń z nią czujesz się tak jak byś uprawiał cały dzień jakieś sporty ekstremalne), a przecież jak mówi Staszek Góral "to są kurwa menele jebane i chuj". Pośród plejady tej egzotycznej zgrai ukrył się też uczciwy człowiek o imieniu Stachu, który kiedyś parał się bardzo odpowiedzialnym zawodem - pruciem kas pancernych. Praca ta wykańczała go, bo robili głównie po nocach i tak trochę incognito (z tego co wiem, to chyba nie płacili też vat'u). Siedzimy ze Stachem w Siekierze i miło gawędzimy, bezśnieżny grudzień straszy za oknami swą szarością:

- Stachu, co najczęściej ludzkość chowa w sejfach? - zapytałem.

- Kurwa, badziew cały tego świata tam ukrywają, dla mnie najlepiej jak po rozpruciu wewnątrz ruchomości są kosztowne, stuprocentową wówczas satysfakcję odczuwam z depozytów gotówkowych, ale miałem przypadek zabawny... to była robota na legalu. Rodzina znajomej zmarłej poprosiła mnie żebym rozpruł sejf nieboszczki, kurwa, zgromadziło się ich więcej niż na pogrzebie i chyba nie mieli do siebie zaufania, bo nawet jak iskrami z palnika jebało to się nie odsunęli. Upaliłem rygle, drzwi stęknęły i oznajmiłem im: gotowe, szanowni państwo czy mam otwierać? Zapadło niezręczne milczenie i w końcu mąż denatki sapnął: otwieraj pan. Szarpnąłem drzwiczki i oczom zdumionych ukazało się wielkie dildo, no wiesz taki plastikowy chuj, od wstrząsu włączył się i zaczął wibrować nikt się nie śmiał, a ja zarykiwałem się na śmierć nie wziąłem nawet kasy za robotę, na odchodne powiedziałem im: to przekaz z nieba macie chyba jasny, co?

- Cudowna historia - chwalę opowieść.

- Dobrze się siedzi, ale muszę się już pożegnać, bo w nocy mam robotę - rzekł wstając.

- Mówiłeś, że już jesteś na emeryturze - napomniałem go.

- A to tylko mała robótka na zlecenie, no co kurwa, z samej emerytury uczciwy człowiek w tym kraju nie wyżyje - elokwentnie zakończył Stachu.

Odprowadziłem go na parking gdzie wsiadł do swojego nowego, czarnego mercedesa, zwinął asfalt i do roboty. Wróciłem, usiadłem samotnie w zupełnie bezludnej Siekierze i wpatrując się w pełzający płomień świecy powiedziałem sobie:

- Może zrobię jakąś listę moich znajomych i pójdę z nią na... policję.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R