Sejf II

 

 

Stachu – mój kolega, który pracuje w branży metalowej (prucie kas pancernych) nawiedził mnie w okolicy świąt bożonarodzeniowych. Wypiliśmy jedną flaszkę dobrej zimnej wódki wiśniowej (jak mawiał Jurek Dobraczyński) i zadałem mu wydawało mi się trudne pytanie:

-Stachu, jak godzisz swoją pracę z sumieniem?

Nawet się nie zastanowił chwilę nad odpowiedzią, od razu sapnął:

-A co ty kurwa myślisz? Że my kroimy uczciwych ludzi? Kroimy gorszych skurwysynów od nas – urzędników wysokiego szczebla, którzy zapełnili sejfy łapówkami, byłych posłów, którzy nachapali się przy korytach, prezesów państwowych spółek, którzy kroją naród aż miło. Nie mam nawet jednego pierdolonego dygnięcia na strunie mojego sumienia. - skończył Stachu.

-To ty właściwie jesteś taki Robin Hood, wychodzisz z lasu i wymierzasz sprawiedliwość. - pochwaliłem go.

-Coś koło tego... - zgodził się i zażył substancji. -Poza tym moja działalność jest terapeutyczna – czyszcząc im kasy uwalniam ich od tego straszliwego midasowego brzemienia. Może choć jednemu z nich otworzą się oczy, nim zadusi go mamona. - dodał z dumą Stachu.

Po północy pożegnaliśmy się i na „do widzenia” z asekuracją powiedziałem:

-Stachu, ale Ty wiesz, że ja nie mam żadnej kasy pancernej?

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R