Raport o stanie społeczności z dnia 23 lutego
Koniec lutego przeplata śniegiem i deszczem, maszeruję sobie ze swoim zupełnie prywatnym psem Bregiem przez opatuloną w szarość wieś i napotykając co rusz zawodowych spożywaczy substancji zapisuję sobie w myślach ich pozy i czyny. O tej porze roku wszyscy oni pospołu i każdy osobno próbują wymyślić jakiś myk, by pozyskać środki płatnicze. Adam wlecze się przez parking zgarbiony jak paragraf witam się z nim pytaniem:
- Co cię tak przygina do ziemi?
- A w krzyżach mnie jebie – odpowiada i snuje się cały szary na gębie jak ta bieszczadzka mgła.
Idę dalej przy dużym sklepie zza ściany wyskakuje na mnie Baflo, drze się tym histeryczno-przenikliwym głosem:
- Masz coś do roboty?!
Zapytanie to jest czysto abstrakcyjne, bo co może, kurwa, robić Baflo. Na przeciwko przy małych sklepach tkwi Pustak aktualnie wiedzie prym jeśli chodzi o ranking na największego żula w Cisnej. Stoi zakapturzony jak jakiś smętny chuj i nie wiadomo co mu się tam pod deklem pierdoli. Za „Witkiem” Zapór z Andrzejem Motylem rozpijają jedną substancję 0,7 l koloru czerwonego. Oni jak zawsze uśmiechnięci, żartują i wyraźnie są zadowoleni ze swego losu, dzielą się swym szczęściem z innymi. Zapór wznosi toast:
- Na zdrowie dla całej wsi.
- Dzięki w imieniu całej społeczności – odpowiadam.
Przed Siekierą obijam się jeszcze o Mietka Nożownika kroczy metodycznie w kierunku przez siebie chyba niezbadanym:
- Idę drzewo układać – chwali się – a po robocie kupię sobie wina dwa i się najebię – wyznaje swój plan.
R