Pożegnanie
Janusza Kołodzieja
Janusz pojawił się w Bieszczadach, bo coś w nim
drgało i chciał wyciszyć to drganie w spokoju, a Kraków nie dawał mu takiej
przestrzeni, bo to jego wewnętrzne drganie odbijało się tam echem pośród murów
i jeszcze bardziej rezonowało. Na naszej ziemi odnalazł się, albo tak tylko nam
się zdawało. Pracował jako barman z wyższymi kwalifikacjami, władał biegle
niemieckim i angielskim. Pracował, dużo czytał i biegał. W obyciu z nim wszyscy
mieli podobne stanowisko, które wyraża się dwoma słowami : Miły Człowiek. Ale
przez ten jego częsty uśmiech przebijał się taki prawie niezauważalny grymas
goryczy, było to chyba wynikiem tego jego ciągłego wewnętrznego drgania.
Jesienią ubiegłego roku Janusz wrócił do Krakowa i przez cały ten czas do dzisiaj narastało w nim to jego wewnętrzne
drganie, aż zabiło go od środka, jakby to drganie postanowiło zastąpić rytm
jego serca, jakby powiedziało, że będzie drgać za nie.
Serce Janusza przestało bić. Żegnaj Januszu,
mówiłeś, że na sezon przyjedziesz pracował do Siekierezady. W obliczu Twej
wielkiej podróży zwalniam Cię z tej obietnicy.
R