Poważny problem mieszkaniowy Mietka
Koniec listopada łaskawie umożliwia nam ciśniakom czynienie prac porządkowych przed zimą. Bieszczady zasnute tą cudowną mgłą wilgoci-tajemnicy, o dziwo na modrzewiach trzymają się jeszcze złote igły, jaśnieją te piękne drzewa rozświetlając jesienną szarość. Taszczymy z Mietkiem jakieś gabaryty za Siekierezadą, a później siadamy na ławce przy Chevrolecie Canada, Mietek skręca papierosa, odpala go, zaciąga się i rzuca w przestrzeń słowem przemieszanym z dymem nikotynowym:
- Teraz się chuj za mnie wziął.
- Kto się za ciebie wziął? - dopytuję się.
- A kto, Maruda. Co ja mu, kurwa, przeszkadzam w tej biednej stajni? - docieka ze smutkiem w głosie Mietek.
- Nie powiem, wziął się za was metodycznie, po kolei was wykończył, bo jakby się za was zabrał hurtem to moglibyście podnieść bunt - analizuję sytuację.
- A ja go pierdolę, gmina mi dała lokum po Guzowatym na składnicy - kończy sprawę Mietek.
- No to skończyła się wasza era, braci Szumańskich, w domku na skarpie z widokiem na rzekę Solinkę.
- No i chuj - przemawia zamiennikiem słowa "amen" Mietek.
R