Potężny istnieniem


Pierwsza dekada marca drży od spływających z nieba krzyków żurawi, na żwirowych poboczach jaśnieją pogodną, słoneczną barwą kwiaty podbiałów, pną się odważnie w górę lepiężniki. Żaby ślamazarnie wędrują w kierunku dróg, by przytulić się do rozgrzanego asfaltu, w rowach zaczyna zielenić się trawa. Kręcę na rowerze przez tę cudowną, potężną istnieniem bieszczadzką przestrzeń i przepełnia mnie radość początku kolejnego cyklu życia, najpiękniejszy moment kiedy wszystko się dopiero zaczyna i wszystko jest jeszcze przed nami. Na Kalnicy ściągam z drogi gąsienicę zagubioną na tej szarej dla niej pustyni, kładę ją w zeschłej trawie cytując zalecenie obywatela Jezusa "kochaj wszystko na świecie jak siebie samego". Przed Wetliną przenoszę do rowu wijącą się na drodze dżdżownicę jej też należy się współistnienie. Kręcę sobie tym młynkiem buddyjskim i czuję się potężny istnieniem jakie to wielkie szczęście, że dostąpiłem bytu na tej pięknej ziemi z tymi wszystkimi cudownymi istnieniami. Mój świat budzi się do życia, a ja wraz z nim, mój świat jest mną, a ja jestem nim.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R