Pierwsze
dni jesieni
Pierwsze dni jesieni objawiły się chmurą ciemną
nad Łopiennikiem i zimnym deszczem, żurawie rozpostarły skrzydła do swej
corocznej żeglugi, byki jelenia karpackiego głoszą swój zew miłości, rudbekie
nagie pozbyły się już swych żółtych płatków, odmierzyły w pełni czas lata.
Większość obywateli Cisnej patrząc na jeszcze nierzednące łany turystów jedno
ma tylko na myśli: „niech oni sobie już jadą do swych domostw, niech nas na
chwilę zostawią samych”. Jezioro solińskie coraz bardziej klarowne, coraz
głębiej odsłania swoje zimne myśli. Rzeka Solinka, Wetlinka
i San niosą liście jak listy, jak wspomnienia o pięknie minionego lata. Twarze
ludzie pomarszczyły się o te kilka bruzd dalej, plecy starców wygięły się o te
kilka lat bliżej śmierci, sypią się na ziemię ostatnie dzikie owoce z
łemkowskich jabłoni i gruszy. Bieszczady pogrążają się w jesień, a ja idę z tym
wszechobecnym czarem przemijania, bo ani mi zostać samemu w tyle, ani
wyprzedzić ten piękny korowód, idziemy całą naszą wsią, przeszliśmy wspólnie
lato, pukamy do drzwi jesieni – razem raźniej wędrować... Chwała i cześć tym co
zostali i iść już nie mogą. W jesień wieczną odeszła pani Feńczakowa
i pani Blauczakowa...
R