Paragraf 22
Po ćwierćwieczu zrozumiałem na
własnej skórze, to coś pan chciał nam powiedzieć, panie
Heller. Chowając się na zmywaku w Siekierezadzie i szlifując biel trupio bladej
gastronomicznej porcelany wpatruję się w te setki białych, gładkich, z wyrazu
niby twarzy, a każda z nich mówi do mnie niemymi ustami:
-Patrz i płacz, patrz i płacz!
Chowam się przed swoim życiem, chowam się przed rzeczywistością w
zaciszu zmywaka Siekierezady, szum płynącej wody odrobinę koi moje zmysły, ale
te przerażające białe twarze powtarzają z uporem i w nieskończoność:
-Patrz i płacz, patrz i płacz!
Budzą we mnie ból, lęk i strach. Tłukę jedną z tych
przerażających, porcelanowych twarzy, a ona nadal jęczy kruszącym się
rozbrzmieniem:
-Patrz i płacz, patrz i płacz..
Chcę wytrzeć z nich te usta, których
nie ma, chcę je zakneblować szmatą, by przestały rzęzić: „Patrz i płacz, patrz
i płacz”. W tej białej, porcelanowej obsesji wydaje mi się, że skrobię je już
kościstymi, trupimy palcami, a na nich nie ma choćby
maleńkiej rysy i nie przestają jęczeć:
-Patrz i płacz, patrz i płacz...
R