Oman
Wielki
Już zaczynają otwierać się w czerwcowym słońcu
kwiaty rudbekii szalonych, ich na razie pojedyncze łby kiwają się
majestatycznie, jak sekundniki istnienia na obrzeżach ludzkich dróg. Przed ich
kwitnieniem tym królestwem władał oman wielki, na prawie dwumetrowych łodygach
rozpięte są jak pajęczyna kiście żółtych kwiatów. Kręcę na rowerze i podziwiam
ich fluorescencyjne lśnienie pośród morza zieloności. Kręcę na Studenne, by rozpuścić tam swoje spojrzenie i myśli
wolnością przestrzeni w kierunku Tworylnego. Myślę o
tych omanach wielkich, które towarzyszą mi żółtym tunelem, aż zlewają się w
omam, Wielki Omam Istnienia. Myślę o tym pięknie, które mnie otacza i boję się,
by to nie był tylko i jedynie omam, ale nawet gdyby tak było, to godzę się nań,
bo jest tak piękny i wzruszający, że nie śmiem nawet dalej drążyć tej myśli czy
to moje istnienie to prawda, czy tylko omam. Cokolwiek to jest niech się żółci
kwitnieniem Omanu Wielkiego – tą słoneczną barwą po kres naszego istnienia...
R