Niepamięć

 

 

Justyna przyszła po pracy po miesiącu rekonwalescencji. Ucieszyłem się bardzo, bo świetnie się z nią pracuje i wnosi w te ciemne sale Siekierezady dużo energii i światła. Gawędzimy chwilę, a po chwili widzimy wchodzącego (a kogóż kurwa można widzieć wchodzącego w grudniowy dzień tuż po otwarciu?) Bafla. Jakoś na fali tej radości, że Justyna znowu jest w akcji raduję się też, że widzę Bafla, a miałem przyjemność go nie widzieć ze dwadzieścia ileś dni. Widać po jego ryju, że jest w potrzebie, pyta:

-Może macie coś dla mnie do roboty? Na jakieś małe winko bym zarobił...

-Oczywiście! - odpowiadam.

Wręczam mu dwa klucze od szopy tłumacząc:

-Ten żółty jest od drzwi, idź, otwórz, weź stamtąd łopatę i odśnież schody.

Baflo zrywa się ochoczo do czynu. Po pół godzinie powraca z jakąś niespecjalną miną. Pytam:

-Zrobione już?

-Kkk-kurwa. - jąka się, a to znak, że natrafił na jakieś problemy - Kkkk-kurwa klucze chyba nie od tych drzwi.

-Baflo, nie powiesz mi chyba, że pół godziny jebałeś się z tymi drzwiami i nie dopasowałeś jednego z dwóch kluczy...

-No kkk-kurwa dokładnie tak... - sapie Baflo.

Odwracam się do Justyny i przemawiam:

-Nie widziałem tego chuja dwadzieścia dni i zapomniałem już, że jest debilem...

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R