Motoryzacja i militaria – uniwersalny język
mężczyzn
Przy
Chevrolecie Bomb Service zgromadziła się zupełnie przypadkowa pięcioosobowa
grupa gości. Każdy coś tam bada i zagląda, a to pod karoserię, a to w komorę
silnika. Po minucie wszyscy rozmawiają jakby się znali wieki:
-Ty, ten
gaźnik to Zenith 28!
-Do dzisiaj
go produkują. – dodaje drugi.
-Ręczną
wciągarką podciągali bomby. – chwali się swoją wiedzą trzeci.
-Te górniaki sześciocylindrowce jeszcze długo po wojnie
produkowali. – dodaje czwarty.
Jakieś
zniecierpliwione żony drepczą z tyłu i po ich twarzach widać, że nie mogą pojąć
czymże tak fascynują się ich mężowie.
-Fajny
uchwyt na karabin. – zachwyca się piąty.
I tak faceci
mogą w nieskończoność, wygrzebią z ziemie kawał metalu i dywagują:
-To chyba hałbica górska austryjacka z
pierwszej wojny.
Kobiety
słuchają tego jakby gadali językiem starożytnych Papuasów. No nie pogadasz
sobie z babą o rozrządzie łańcuchowym, czy też hałbicy
górskiej, ale na pocieszenie płci pięknej przyznam, że my też nie rozumiemy
nieraz języka kobiet i słuchamy z niedowierzaniem, że można pół godziny
rozprawiać o odcieniu farby do włosów, albo jakiejś tam kurwa maskary…
R