Moja i Mietka mozaika świąteczna

 

 

W ubiegłym roku przed świętami pozyskałem Mietka Nożownika do pomocy w wykańczaniu łazienki w „agroturyźmie”, czyli filozoficznej hodowli turystów. Rozszalałem się tam z mozaiką z płytek ceramicznych, a czas mnie gonił. Mietek spojrzał na ten potworny bajzel i wyraził swe obawy:

-Ale co to kurwa ma być w ogóle?

-Mietek, to ma być mozaika. Bierz dowolny kolor, paciaj go w kleju i na ścianę! - przeprowadzam krótkie szkolenie budowlane.

-A jak nie pasuje? - pyta niezupełnie przekonany Mietek.

-To bierz młotek, napierdalaj elementa i będzie pasowało.

Ruszyliśmy, wykładamy te ściany, a ja wykładam jednocześnie Mietkowi teorię o mozaikach, posługując się przykładem:

-Mietek, taka układanka to jak Twoje życie, jeden wielki chaos i nie ma znaczenia gdzie coś przylepisz lub podkleisz, bo i tak zawsze wyjdzie jedna wielka chujnia.

Po dziewięciu godzinach dobrnęliśmy do celu i zakończyliśmy to pierdolone pasowanie elementów. Z dumą rzekłem do Mietka:

-Spójrz na te formy i barwy, na tą skomplikowaną popierdoloność tej struktury. Czy coś Ci to przypomina?

-Nie. - syknął mój czeladnik.

-Mietek, to jest Twoje życie, ta mozaika odzwierciedla Twoje piękne szaleństwo.

Po chwili namysłu poprawiłem się:

-Nasze szaleństwo...

 

 

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R