Moira
Przepraszam, pani do mnie?
Dziwna sprawa z tą staruszką, sprzątam sobie Siekierę, jeżdżę na mopie, a tu wchodzi ta zgarbiona starowinka tak na oko dużo po osiemdziesiątce, rzadki to klient w naszym lokalu.
- Dzień dobry - wypowiada miękkim, aksamitnym, łagodnym głosem.
- Dzień dobry - odpowiadam.
- Czy macie państwo pierogi? - dopytuje się babcia.
- Tak, ale dopiero za godzinę - uściślam by babina nie czekała, chociaż widać po niej, że czekanie nie jest jej obce.
Wymieniamy grzecznościowe zwroty o nadchodzącej zimie, o pogodzie, o przyszłości, o nadziei i w końcu babula mówi:
- Nie mamy na to wszystko wpływu, co los nam każe dźwigać na barkach to cierpliwie niesiemy -
babcia spojrzała wokół po obliczach diabelskich i dodała - tak, los miecie nami jak tymi suchymi, jesiennymi liśćmi - po czym mówiąc "do widzenia" oddaliła się.
Zastygłem z tym mopem w dłoni i poczułem przerażenie.
- Czy to nie była aby Pani Moira, a to jej "do widzenia" czy aby nie było do mnie?
R