Majtki norweskiego lotnika

 

 

Mało rzeczy ma się na całe życie, a przynajmniej jedną powinno się mieć tak dla poczucia elementarnego bezpieczeństwa, taką super rzecz, że ma się świadomość, że ona nie wyczerpie się do końca życia. Wizytując strych przy okazji remontów w domu odkryłem, że jestem właścicielem dwóch kartonów strategicznych materiałów wojennych: majtków norweskiego lotnika. Jest to piękny asortyment, zajebistej jakości szara bawełna z opisówką: soldat man bukse. Zremanentowałem ten swój zapas nienaruszalny i wyszło mi, że mam jeszcze sześćset trzydzieści dwie sztuki majtków lotnika. Z radością wykrzyknąłem: „Na całe życie, mam majtków na całe życie! Jestem bezpieczny, jestem szczęśliwy”. Historia pozyskania tego wojennego surowca jest też piękna. Przywiozłem je na pace GMC CCKW 353 z Norwegii, z okolic Bodo pod Narvikiem, gdzie znajduje się duże lotnisko wojskowe (informacja ściśle tajna, nie gadać bo szpieg słucha). Uroczy były właściciel pojazdu obdarował mnie całą masą sortów norweskiej armii: kurtkami, majtkami, podkoszulkami, miskami, menażkami. Otrzymałem to wszystko.. bo nie chciało mu się tego ściągać z paki (Norwedzy tak mają). Od chwili, kiedy dotarłem, a raczej zdesantowałem się w kraju, zawsze noszę z dumą majtki norweskiego lotnika i jak tylko je założyłem, od razu poczułem o czym śpiewa Lenny Kravitz w kawałku „Fly Away”.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R