Łapówka za „nie pisanie”


Gusta ludzi są różne, jak mawia pan Władek: jeden lubi zapach skórek pomarańczy, drugi zaś woń własnych skarpetek. Staszek spożywa na torach alkohol wódczany z Cypisem. Bardzo przeżywa, bo wyrzucili go z odwyku. Nie wiedzieliśmy w Cisnej, że z przymusowego odwykania można wylecieć, ale precedens Staszka nam to uświadomił. Mietek Nożownik powiedział mi, że Staszek zaparł się tam straszliwie i nie chciał chodzić na tak zwane piętro (do psychologa). Oświadczył tym wszystkim łapiduchom, że alkoholika to oni z niego na siłę nie zrobią i ogólnie rzecz biorąc zasugerował, żeby się odpierdolili. To oni wzięli i wyrzucili Staszka z odwyku. Pierwsze dwa pierwsze dni kwietnia, wreszcie słońce zamiata śnieg z gór, najwyższy czas, bo za dwadzieścia dni już maj. Dłubiemy coś z inżynierem Pająkiem za Siekierezadą, za siatką ogrodzenia maszeruje Staszek z flaszką wódki w dłoni, nie zatrzymując się przemawia do mnie:

- Postawię ci flaszkę wódy, tylko proszę, nie pisz o mnie i z góry ci dziękuje, że jeszcze nie napisałeś.

Tym samym Staszek przypomniał mi o swoim owocnym pobycie na odwyku i tym samym o nim napisałem, to pewnie nie dostanę już tej flaszki za „nie pisanie”, ale przeżyję to, bo wiosna piękna rozkwita już w Bieszczadach i mrówki grasują już na poboczu ludzkich dróg i mucha obsrywa obficie szyby w chałupach, to głupio jakoś tak by było siedzieć Staszkowi w taki cudowny czas na tym odwyku i czekać aż zrobią tam z niego normalnego alkoholika, a tutaj na torach kolejki wąskotorowej chłopaki po prostu lubią się napić, tak dla lekkości bytu i ogólnego, fizycznego, dobrego samopoczucia.

A moją łapówkę za „nie pisanie” diabli wzięli i nigdy pewnie takiej nie przyjmę bo dla mnie najgorsze jest… nie napisać.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R