Kurcząca się przestrzeń
Nie wyjeżdżałem z Cisnej przez całą zimę, oto
dzisiaj rzuciło mnie do Krakowa – mam chwilę, żeby z boku przypatrzeć się
Wielkiemu Miastu. Na początku zawsze ogarnia mnie przerażenie, zagubienie, po
dopiero kilku godzinach łapię normalny puls i obserwuję te miejskie istoty
szeleszczące swym zagubieniem. Życie codzienne miasta znamionuje wyrażana sobie
oschłość i obcość, zdaje się, że im większy tłok, tym bardziej istoty walczą o
przestrzeń dla siebie, w weekendy w drugą stronę – histeryczne poszukiwanie
bliskości zakrapiane substancją. Nigdy nie przekonam się do miasta, na wsi
przestrzenie pomiędzy ludźmi dają im więcej wewnętrznej i zewnętrznej wolności,
w wielkiej aglomeracji ta przestrzeń niebezpiecznie się kurczy – dla mnie
niedopuszczalnie - łatwo tam wpadam w panikę, wówczas boję się, że mój świat
ulegnie implozji, ściśnie się do rozmiarów małej szklanej kulki i całe miasto
będzie po nim deptać.
R