Kawa
Mietka
Dzień przed zgonem Mietka Agniecha
kupiła mu w Biedronce kawę. Nazajutrz rano rozprawialiśmy, jak mu ją
dostarczyć. Ja zaproponowałem najprostszą formę dostawy:
-Daj,
schodzę na dół, to pierdolnę gdzieś w śnieg, a Mietek i tak szwenda się od rana
jak ten bezdomny pies, to sobie ją znajdzie.
Ale
Agnieszce nie pasowało to rozwiązanie, więc postanowiła dać mu ją osobiście.
Zszedłem na dół bez tej kawy i pierwszy napotkany przechodzeń
oznajmił mi o wniebowstąpieniu Mieczysława. Powiadomiłem o tym fakcie Agniechę, a ona porozpaczała
obficie, a na koniec rzekła:
-To
da się ją Andrzejowi. (Który narodził się rok po Mietku, a jeszcze chwilowo nie
wniebowstąpił).
Wniosek
z tego taki, że jeśli coś ma zostać spożyte, to będzie spożyte, a czy przez
tego, czy tamtego, ważne żeby było spożyte. Mietka żywot został spożyty i jak
biblia nakazuje – najważniejsze żeby się dopełniło....
R