Katastrofa Samolota

 

         Janek Samolot odleciał na kurs dokształcania zawodowego. Kilka razy przekręciłem już na młynku buddyjskim – rowerze do Wetliny i coś mi nie pasowało, bo pod Sklepem Zdzicha nie spotkałem ani razu Janka Samolota. Ostatnim razem wracając z przełęczy zaszedłem pod sklep, gdzie natknąłem się na Artura, który miał akurat utratę sensu istnienia i emanował radioaktywnie pesymizmem. Jedyną rzeczą, jaka trzymała go przy wątłej nitce istnienia była godzina osiemnasta, do której zamiarował jeszcze dożyć, bo Polska rozgrywała mecz eliminacyjny. Zapytałem:

-A gdzie Samolot?

-Wzięli go... Pewnie usłyszeli jak w programie „Drwale” nieopatrznie oświadczył, że każdy drwal po robocie musi się napić. To go wzięli za to jedno zdanie... Nic w tej telewizji nie można kurwa mówić, bo zawsze to wykorzystają przeciw tobie.

Artur posarkał jeszcze na szarą pojebaną rzeczywistość i ruszył na mecz, bo co tu kurwa robić bez Samolota – duszy i energii towarzystwa. Zostało tylko obejrzeć piłkę i najebać się na smutno.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R