Kaczkowe
pożegnanie Mietka Nożownika
Na żegnanie się z tym światem też jest jakiś
limit czasowy, też są jakieś urzędowe procedury. Dziewiętnastego grudnia Mietek
Nożownik pożegnał się ze swym ciałem, a dusza jego uzyskała ten stan lotny, a
rozpuszczalny w przestrzeni. Jakiś miesiąc jeszcze Mietek w tej konsystencji
eterycznej żegna się ze swoim światem, wszyscy widzimy go gdzie indziej i w
innych okolicznościach. Ja dostrzegłem go, jak wniknął w samotną dziką kaczkę
kołyszącą się w przeręblu na stawie przy Siekierze. Usiadłem przy Studebakerze US6, tam gdzie zawsze posiadywaliśmy z
Mietkiem w przerwach od roboty, tam gdzie Mietek sączył wino proste, a ja
herbatę, tam gdzie wysłuchiwałem cudownych koncepcji na postrzeganie formy
świata przez mózg mietkowy umieszczony w lekko
skancerowanej puszce mózgowej z małym ubytkiem kości, która gdzieś się zagubiła,
jak Mietkowi rozjebali czachę. Patrzyłem z lubością na tę kołyszącą się w
przeręblu samotną kaczkę, a tak lekko i z gracją się unosiła na lodowatej
wodzie, jak ongiś istnienie Mietka na tafli życia. Odchodząc rzekłem:
-Mietek,
wiem, że to ty. Dziękuję, że chciałeś się ze mną pożegnać, czas już na to i
trzeba przez to przejść – żegnaj!
R