Janek Raper padł

 

 

     „Wypierdalaj Raper” – właściwie tylko tyle mieliśmy ostatnio do powiedzenia Jankowi. Z czysto praktycznych względów przeganialiśmy go jak namolnego, włóczącego się psa. Właściwie to nie mieliśmy żadnej szansy nawiązania dialogu z jego niepowtarzalnym stylem istnienia, który sobie wybrał. Dwudziestego maja słoneczny dzień otworzył swoje bramy. Ruszyłem do pracy pełen optymizmu i wiary w to, co nam On ofiaruje. Na parkingu chłopaki od substancji rzucili hasłem:

-Raper leży martwy na Przysłupiu.

Puściłem to mimo uszu myśląc, że żartują, przecież Raper jest nieśmiertelny. Ale przed Siekierezadą zatrzymał mnie Rysiek Poeta i zakomunikował:

-Raper  wykończył się na Przysłupiu.

Nie powiem, tąpnęło mną i od razu rozprzestrzeniłem tę wieść dalej. Wojtek Stolarz podłogowy jak się dowiedział zaproponował, że szybko przyjedzie zająć intratne stanowisko pracy po Raperze. Wszystkich odrobinę ruszyło – Nowak przysłał sarkastyczne, ale szczere kondolencje, Jezus przedzwonił osobiście i wszyscy powtarzali: „Myśleliśmy, że Raper jest nieśmiertelny, a on nas tak oszukał”.

Padł dwudziestego maja roku pańskiego dwa tysiące szesnaście w wieku czterdziestu siedmiu wiosen. Jeszcze wczoraj Fudżis opowiadał mi jak Raper wypił pod sklepem dwa wina z gwinta, a trzecim się porzygał. Nigdy już nie będzie takiego jak on, a zresztą nigdy takiego nie było, bo w myśl papierów Janek nie istniał, a skoro tak, to i nie umarł. Jest problem z wypisaniem aktu zgonu, bo brak tekstów źródłowych potwierdzających bytność Janka Rapera na tej Ziemi. W razie czego urząd może się oprzeć na tekstach „Opowieści z Siekierezady” i w rubryce „przyczyna zgonu” należałoby napisać WYPIERDALAJ RAPER.

 

Powrót

                                                                                                                                                  R