Gienka jesienne wieczne przemijanie

 

 

        Dziewiątego października dwa tysiące szesnastego roku Gienek ruszył swoim szlakiem wiecznego jesiennego przemijania. Ten szlak więdnących poskręcanych liści ułożyła bieszczadzka jesień dla niego, by wskazać mu kierunek znany wszystkim świadomym istotom – kierunek przemijania. Zdawać by się mogło, że taka prosta rzecz – ta droga, zdawać by się mogło, że wszyscy wiemy o szlaku jesiennych liści, ale ten wybraniec naznaczony i napiętnowany, który na nich postawi swe nagie stopy, oto on – Gienek wyruszył, a we wsi harmider, jak w ulu – bieg rzeźnika. Setki ludzkich istot stawia swe stopy na szlaku wiecznego przemijania, ale nie tak, jak ten jeden człowiek, oni jeszcze biegną do mety, a Gienek minął ją i tylko szelest suchych liści i jesienny niepokój za tą linią oddzielającą istnienie od nieistnienia

 

 

Powrót

                                                                                                                                                  R