Człowiek analogowy - człowiek cyfrowy
Urodziłem się w ciekawych czasach, urodziłem się w pięknych czasach, a gdzieś w środku swego żywota dotarłem do przełomu dwóch epok - analogowej i cyfrowej. Musiałem wybrać którąś z nich musiałem się określić, by uniknąć zamętów duszy. Bliżej mi było do epoki analogowej przeprowadziłem prosty test: spróbowałem czy milej mojej duszy kiedy piszę ołówkiem czy na komputerze. Moja dusza dokonała wyboru - woli ołówek i papier. Test ten świadczy jedynie o tym, że bardziej skłaniam się do niedoskonałości niż doskonałości, że moje oczy patrzą na pęknięcia w marmurowych płytkach na dworcowej poczekalni, że moje dłonie wyczuwają skazę i szorstkość w drewnianej ławie, na której siedzę. Nie znaczy to wcale, że taki człowiek analogowy jest mniej doskonały od cyfrowego, znaczy to tylko, że postrzega świat miłując jego niedoskonałość. Taki człowiek uważa, że pęknięcia, rysy i skazy tworzą doskonałość tego świata. Człowiek analogowy nie neguje człowieka cyfrowego, człowiek analogowy przyjmuje swój tytuł, kładzie na gramofon winylowe płyty i z uwielbieniem pospołu z muzyką słucha ich trzasku i szumu. Zerojedynkowe opisanie świata też jest istnym cudem, podobno językiem boga jest matematyka, ale moim kościołem jest niedoskonałość człowieka, moja bazylika ma popękane, chropowate mury, a kopuły zaśniedziałą miedzią omszałe gdzieniegdzie popękane z bliznami po minionym czasie. Człowiek cyfrowy też jest piękny, ale mi bogowie przeznaczyli placówkę w moim czasie i przestrzeni zapisaną niedoskonałą technologią analogową i niech tak już zostanie, bo nie byłbym gotów na zamianę zbyt piękne są dla mnie te szumy, trzaski i pęknięcia, by się ich wyrzec na rzecz doskonałości. Jeśli łaska, jeśli świat mi na to zezwoli dokończę swoje istnienie w starej technologii.
R