Co
widać przez oczodoły czaszki jelenia?
Niewyobrażalne rzeczy wydarzyły się za naszego
istnienia. Dwudziestego siódmego grudnia kręcę sobie na buddyjskim młynku –
rowerze przez bezśnieżne Bieszczady, jest wyjątkowo ciepło. Rzeki Wetlinka i Solinka przybrały już swój krystaliczny odcień,
na Dołżycy spotykam Marka, który z gracją kładzie na wodzie sznur muchowy
tropiąc lipienie. Na Zawoju przystaję na moście i wpatruję się w błogie i
leniwe przemijanie płynącego czasu. Przy brzegu coś się bieli w wodzie, schodzę
tam i wyciągam zatopioną w żwirze czaszkę jelenia. Oglądam ją ze wszystkich
stron i przychodzi mi do głowy, by spojrzeć przez jej puste oczodoły na świat.
Tak też czynię z pragnienia ujrzenia świata z perspektywy innego stworzenia.
Piękno widzę, góry uśpione widzę, zamglone lasy widzę, bystrą wodę szemrzącą
widzę i gładkie głazy wyrzeźbione jej cierpliwością widzę. Jestem zachwycony tym
co widać przez oczodoły tej czaszki. Odkładając ją na miejsce składam jej
obietnicę:
-Ile
razy będę tutaj na Zawoju, przyjdę do Ciebie i sobie razem popatrzymy przez
Twoje oczodoły na piękno tego świata.
Mam
ochotę zabrać ją na przejażdżkę, ale może ona chce być tylko tutaj. Kręcąc w
kierunku Buka wypowiadam życzenie:
„Oby moją czaszką też się kiedyś ktoś tak
zajął i popatrzył sobie przez moje oczodoły” - każdy sposób na przedłużenie
istnienia jest cudowny.
R