Cień szeleszczących liści


Siedzę sobie w sali portretowej Siekierezady, piję herbatę i patrzę z uwielbieniem na cienie szeleszczących liści, które odbijają się w blasku słońca na murze oporowym za oknem. Właściciel tych liści, dziki bez sam sobie wybrał miejsce na swoje istnienie, przez kilka lat rozrósł się przez nikogo nie niepokojony i dzisiaj rzuca ten piękny cień swych szeleszczących liści, można by go nazwać Platonem, bo świetnie obrazuje filozoficzne założenie cienistości wszelkiej idei, obrazuje również ulotność i delikatność wszystkiego. Piję herbatę i podziwiam ten cień szeleszczących liści na murze, zachwycam się ulotnością naszego istnienia. Tak sobie drży swym cieniem każda istota na wietrze swego życia, a byt jej ulotny i iluzoryczny. Istoty, jak te szeleszczące liście na wietrze takiż sam ślad odciskają na mijanych przez nie murach – cienie, cienie, cienie... szeleszczących liści…

 

Powrót

                                                                                                                                                  R