Chodor chce żyć
Pod koniec sierpnia Chodor padł, obustronne zapalenie płuc i sepsa o mało go nie wykończyły. Kilka dni leżał w szpitalu nieprzytomny, po wsi chodziły już dramatyczne wieści, że już po nim, a ja zabierałem się powoli do pisania epitafium w intencji potencjalnego umrzyka. Minął miesiąc, połowa września rozjaśniła naszą wiochę barwami jesieni, jarzębiny zaświeciły ognistą czerwienią swych gron, a brzozowe, żółte liście wyścieliły pobocza naszych dróg. Jesień - rachmistrz ludzkich serc jest już wśród nas wraz z nią powrócił łazarz Chodor, objął już swą funkcję starszego pamiątkowego na parkingu przed Siekierezadą. Podchodzę i witam się z nim, opowiada o swym procesie ozdrowieńczym kończąc frazą:
- Jedną nogą byłem już z drugiej strony, ale chuj tam najważniejsze, że się żyje.
Przytakuję mu z łagodną, jesienną pogodą i radością istnienia:
- Tak. Najważniejsze, że się żyje.
R