Cerkiew świata
W zagubionych bieszczadzkich wioskach Jaworcu, Łuchu i Zawoju posadowione były cerkwie. Dzisiaj zostały po nich miejsca porosłe bujną trawą i krzewem. Kręcąc na rowerze wspinam się nie raz do tych nieistniejących świątyń i wyobrażam sobie jak to kiedyś musiało być pięknie, gdy przychodzili wierni, a pop celebrował modlitwy w drewnianych ścianach pachnących woskiem świec. Wieś pustoszała zupełnie, a cerkiewne wzgórze huczało pieśnią jak pszczela barć. Moim ulubionym miejscem jest wzgórze cerkiewne na Zawoju, nie znam piękniejszej lokalizacji dla świątyni na naszej ziemi. Ze szczytu rozpościera się cudowna panorama na całą wieś i dolinę w kierunku Buka. Z tego wzgórza modlitwą ludzkim było najbliżej do boga, pięknie to musiało być. Choć dzisiaj też jest pięknie. Zamiast kopuł cerkiewnych w niebo wzbijają się korony pradawnych lip, a ich rozłożyste ramiona okrywają zagubione dzikie istoty, którym nie przewodzi już kapłan. Te lipy były świadkami przemijania wioski i jej mieszkańców i są tutaj nadal jakby one tylko pozostały wiernymi tym wszystkim modłom, które wzniosły się stąd z nadzieją do błękitnego, bieszczadzkiego nieba. Lubię tutaj tkwić, długo i w ciszy jak te lipy przedwieczne słuchać tej wiecznej już ciszy umarłej świątyni i wioski. Teraz też jest tutaj pięknie zamiast ludzi przyroda modli się tutaj swymi dźwiękami, barwami i kształtami, a liście potężnych lip szemrzą zapomniane modlitwy. Gdybym ja miał coś do powiedzenie temu, do którego mówili ci ludzie i to miejsce powiedziałbym tylko:
- Panie, pozwól żeby zostało tak jak jest.
R