Bunt człowieka
Ten człowiek tak miał od chwili, gdy bogowie przepędzili go z łona matki, ten człowiek buntował się niczym wściekły wilk gryzący stalowe pręty klatki. On tak ciągle gryzł i szarpał wszystko co mu świat narzucał i czym chciał go zgwałcić. Ten człowiek buntował się i zdawać by się mogło, że we wszystkich buntach brał udział, i w tym na Banty, i Spartakusa, i w więzieniach pod jarzmem tyranów, i we wszystkich rewolucjach. I gdyby ten człowiek umarł młodo, gdyby nie był tak silny, nie mówię żeby dał się złamać, tylko żeby miał ten cień litości od bogów, tę szansę, i żeby spotkała go kula, albo miecz odnalazł serce, to on by umarł, a jego bunt nie. Bogowie chcieli żeby żył, by go upokorzyć i złamać. Dali mu przeto długą i mocną nić żywota. Dzisiaj ten człowiek ma siwe włosy, jest przygarbiony, powłóczy nogą, w dłoni laska z jasnego, jesionowego drzewa i jedyne co mu pozostało, to to, że nadal się buntuje, ale bunt ten jego żałosny, bo wygląda jakby ten pies, co całe życie gryzł krótki łańcuch, chcąc się z niego uwolnić, teraz mamle ośliniony tylko te stalowe ogniwa, bo zęby na nich starł i siły postradał. Bogowie zwycięzcami. Stary człowiek i jego bunt po stokroć upokorzony. Gdyby ta jedna kula, albo choć ten tępy miecz, to by zachował swe pragnienia, a tak pozostały mu tylko te dwa nic nie znaczące słowa: bunt człowieka.
R